– Pol’and’Rock to doskonale naoliwiona maszyna, ale jeżeli próbuje się w nią wsypać piasek, to się zaciera i ponowny jej rozruch jest bardzo trudny – mówi przed 25. edycją festiwalu Jurek Owsiak, nawiązując do zamieszania z odwołaniem pociągów. W rozmowie z Onetem opowiada o absurdach, z jakimi musi się ciągle mierzyć, w tym ponownie przyznanym statusie „podwyższonego ryzyka”, odnosi się też do szerzącego się hejtu i ekologicznych wyzwań. Jak zauważa, śmierć prezydenta Adamowicza niewiele w ludziach zmieniła. – Wojna polsko-polska ma się dobrze. Co gorsze, coraz bardziej się na to znieczulamy.
Paweł Piotrowicz: Czy po 25 latach festiwalu mógłbyś powiedzieć, że da się go zorganizować z zamkniętymi oczami?
Jurek Owsiak: Tak, ale dobra organizacja nie wyklucza czujności. Osiągnęliśmy taką sprawność, że rzeczywiście nie musimy się widzieć z dziewięćdziesięcioma procentami naszych podwykonawców – wszystko załatwiamy telefonicznie czy mailowo, podobnie jest z większością muzyków przed festiwalem, w tym z wszystkimi zagranicznymi.
Na który moment zawsze najbardziej czekasz?
Oczywiście na sam początek. To są zawsze takie mocne koncerty. Jak Dubioza Kolektiv w zeszłym roku, typowa kapela festiwalowa, która nie siedzi na listach przebojów, idealna na start. W tym roku będzie to Ziggy Marley. Bardzo jestem go ciekawy, bo te koncerty Marleyów są zawsze ekscytujące, a on zagra w Polsce pierwszy raz.
Siła pierwszego koncertu jest nieprawdopodobna, publiczność kocha wszystkich, którzy zaczynają, więc każdy ma tu carte blanche.
Cały wywiad z Jurkiem dostępny jest tutaj.
Napisz komentarz